Czechy 2015

W tym roku nasz wakacyjny wyjazd wypadł w Czechach. Dostaliśmy zaproszenie na spotkanie w gronie znajomych busiarzy i od razu wiedzieliśmy, że warto będzie się tam pojawić.

Busa jak zawsze pakowaliśmy na wariackich papierach tuż przed wyjazdem (który zresztą z powodu pracy przesunął nam się o dwa dni), ale do kilkudniowego wypadu takie przygotowania wystarczą w zupełności. Błąd jaki popełniliśmy, to zabranie ze sobą prowiantu. Otóż w Czechach można tak tanio i dobrze zjeść, ze nic poza śniadaniami nie trzeba mieć ze sobą.

Pierwszego dnia po dotarciu pogoda była nie za ciekawa, ale za to świetne towarzystwo (wszystkich pozdrawiamy) nadrabiało niedociągnięcia matki natury.


Ustawiliśmy się tak, że utworzyły nam się dwa odgrodzone placyki

Widoki robiły wrażenie od samego początku

A taka kapliczka górowała nad miejscowością


Tutaj na wycieczce do browaru Rohozec. Niestety akurat nie można było zwiedzać, ale za to zjedliśmy przepyszny obiad i napiliśmy się świetnego piwa (ogólnie po czeskim piwie, te polskie smakuje jak siki).


Myślałem, że to zabytek postawiony jako atrakcja pod browarem. Po czym jednak w auto wsiadł kierowca i odjechał.

Komin browaru, a ja z brodą Rumcajsa.

Tutaj odwiedziny w pobliskiej miejscowości

Busik Marka, któremu serdecznie dziękujemy za wożenie nas w dniu zwiedzania.





Waldek opowiada ciekawostki o Czechach. Wie chyba prawie wszystko o tym sąsiadującym z nami kraju.


Religia nie odgrywa w Czechach dużej roli, ale zabytki z nią związane są ładnie zadbane.

Na cmentarzach spotkać można wiele rzeźbionych nagrobków - klimat rodem z horrorów. Ciekawostką jest, że na nagrobkach figuruje jedynie nazwisko rodu, nie są wymienione żadne imiona ani daty.

Trochę mniejszy zlotowicz:

 A tutaj przygotowania do wieczorku autorskiego - Marek czytał wiersze własnego autorstwa (naprawdę doskonałe teksty!) w akompaniamencie gitary drugiego Marka.


Później między samochodami urządziliśmy grilla. Tym razem Marek grał na akordeonie, a chętni śpiewali.

Poranek, busy, piwko, pogaduchy - high life :)

Niestety Marek tego dnia zwijał się już do domu.



A i atrakcje sportowe nawet były. Na początku było sporo miejsca na campingu, żeby pograć. Na weekend z kolei wszystko było pozastawiane namiotami.

Nawet grało się w debla :)

I znów kapliczka - wdzięczny temat do zdjęć.

Tutaj szliśmy na obiad do karczmy. Jedzenie (i piwko) po prostu obłędne - bywaliśmy tam codziennie.



A tu oddalony o 4km zamek Frydstejn. W ostatni dzień pobytu udało się go zdobyć.

Kóz w tej części Czech było dość sporo (przynajmniej jak na nasze standardy, czyli brak kóz)

I kolejny raz nasza knajpa i góry w tle. Budynki są zabytkowe, ale bardzo zadbane.

Ekipa prawie w komplecie.

Piękny zadbany zabytkowy domek. W Czechach na każdym kroku można natknąć się na coś podobnego.

Kot barowy - przesiadywał w jednej z odwiedzanych przez nas knajp. Zresztą nie był sam, bo towarzyszyły mu jeszcze dwa psy. Ciekawe co by na to powiedział nasz kochany sanepid?

Tutaj zaczęło się zjeżdżać już trochę ludzi.

Spływ tratwą to było coś... szczególnie w momencie zgubienia klapka i wiosła :) Na trasie naszego spływu znalazła się także przystań, gdzie można było zjeść smaczny (jak wszędzie w Czechach) obiad i chwile odpocząć od wiosłowania.



Do znudzenia:

Mała wycieczka


Zakład kowala. Tylko raz widzieliśmy, żeby w ogóle był otwarty.


Rumcajs w lesie

I narzeczona Rumcajsa


Widoczek w dół

Skała samobójców - w dole idzie droga i jest nawet wykuty krzyż ku pamięci i przestrodze.
  
Panorama całej okolicy

Kolej niestety była w remoncie, a szkoda bo ponoć przejażdżka jest całkiem fajna.

W wielu podwórkach poukrywane były zadbane zabytkowe Skody.

A co to było - nie udało nam się dojść.

Kamila z Markiem

Rumcajs w jaskini






Widok na skałę samobójców od dołu

Kolejny zabytkowy domek.

Mmmmm piwo....

Marek skrócił sobie drogę na camping.

Trochę nowszy VW

Przykład pięknej czeskiej natury ;)

No nie, znowu kapliczka...

Widoki podczas wycieczki - celem były te widoczne w tle szczyty.

No comment!




Tutaj już w trochę uszczuplonym gronie.

Ci to byli odważni. Wysokość naprawdę porażająca - jest to zbliżenie szczytów widocznych na zdjęciu wyżej.






Kozy, owce, woły - pełno tego było na górskich łąkach



Takie zabytki zarastały gdzieniegdzie.


W pobliskim hotelu odbywał się zlot zabytkowych pojazdów.





W weekend widać było sporo grupek różnych pasjonatów, poniżej spotkanie cabrio -Mazda - Honda - Porsche

Trochę Ameryki.=

A ten kociak spał sobie w pizzerii pod dachem. Pizza była bardzo dobra, ale jednak czeskie specjały bardziej przypadły nam do gustu.


Grafika przedstawiająca całą miejscowość:

Wnętrze naszej ulubionej knajpy. Dziewczyny, które tam pracowały, uwijały się jak w ukropie, bo ruch był non-stop.

Drzewa owocowe spotkać można było w każdym miejscu - przy drogach, szlakach, na podwórkach.






Źródełko

Otoczenie robiło wrażenie!
 W drodze na zamek


 Zamek Frydstejn - częściowo zbudowany, a częściowo wykuty w skale















Camping w dzień naszego wyjazdu:


W dzień powrotu chcieliśmy pojechać jeszcze na jeden zamek, ale okazało się, że mamy trzaśniętą rurę wydechową przy tłumiku. Trzeba było znaleźć szybko mechanika, który nam pomoże to przespawać. Przypadkowo zaczepiony Czech okazał się być tak uprzejmy, że osobiście poprowadził nas do znajomego mechanika 4 km dalej. Jeszcze lepszy okazał się fakt, że ów mechanik również posiada takiego busika jak nasz. Chwilę pogadaliśmy (on po czesku, my po polsku), ogólnie było bardzo sympatycznie. Ponieważ nie chcieliśmy kusić losu, to z pospawanym wydechem pojechaliśmy już prosto do domu.

Poniżej zdjęcie busa naszego mechanika wybawcy. Kanapę i fotele miał zdemontowane i u tapicera, więc wnętrze może nie zachwycało w danym momencie, ale cała reszta busa wyglądała jak nówka sztuka. Pod tylną klapą siedzi silniczek 1.9 mTDI. No cóż mechanik, to ma wiedzę, umiejętności i możliwości :)





Dziękujemy wszystkim uczestnikom naszego małego zlotu i oby do zobaczenia za rok!

I serdecznie pozdrawiamy naszego czeskiego mechanika, jeśli kiedyś tu zawita!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz